piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 6

    Ciemna uliczka poziomu 1313... Zakapturzona postać przemyka się niezauważenie z jednego miejsca na drugie. Nie chce by ktokolwiek ją zauważył. Chowa się w cieniu zapomnianych budynków. W końcu dociera do miejsca... Jedna z rozwalających się melin. Wchodzi do środka nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Niska postać podchodzi do baru ściągając kaptur. To Ahsoka... Przysiada i wyciąga na blat garść kredytek.
 - Potrzebuje informacji- powiedziała. Obleśny robal przejechał dziewczynę spojrzeniem i zmarszczył owłosione brwi. Spojrzał na złote kredytki i przygarnął je do siebie.
 - Jakie?- spytał oschłym głosem.
 - Widziałeś mnie tu kiedyś?- zapytała a barman zrobił zdziwioną minę.
 - A sama nie pamiętasz? - spytał z kipną w głosie.
 - Zapłaciłam więc odpowiadaj. Widziałeś mnie tu kiedyś albo wiesz coś o mnie.
 - Nie. Nigdy tu cię nie było. Chcesz coś jeszcze?
 - Tak. Wiesz kto mógł to napisać- powiedziawszy to podaje mu zgniecioną kartkę.
 - Ehh... Ten podpis poznam wszędzie- powiedział stanowczo barman spoglądając na liścik. Ahsoce oczy się zaświeciły. W końcu ma jakiś trop.
 - Kto to?- zapytała zniecierpliwiona.
 - Prawdziwego imienia nie znam ale nazywają go Al-trax. Jest jednym z łowców nagród bardzo niebezpieczny lepiej z nim nie zaczynaj dziecko- powiedział przeszywając nastolatkę wzrokiem.
 - Spokojnie, dam sobie radę. Jak go znajdę?- zapytała i nachyliła się.
 - Nie wiem. Sam go szukam ale ostatnio kręcił się z nią- powiedział i wskazał głową niebiesko-skórą twi'lekankę. Była ubrana w czarne obcisłe spodnie i czarną na ramiączka koszulkę. Przy pasie miała przypiętą broń. Była szczupła ale widać było, że posiada dużą siłę. Na lewym ramieniu miała czarny tatuaż przedstawiający dwa skrzyżowane miecze. Ahsoka na nią spojrzała i odeszła od barmana. Zaczęła kierować się w jej stronę. Stanęła obok trochę pijanej twi'lekanki i jej bandy. Kobieta na nią spojrzała i złowrogo zapytała.
 - Czego chcesz szczeniaku?!
 - Mam sprawę- powiedziała i rzuciła na stół woreczek kredytek. Niebiesko-skóra na nią spojrzała i dała znak upitym kolegą żeby odeszli. Ahsoka siadła na przeciwko 22 letniej kobiety.
 - W czym mogę służyć?- zapytała kpiąco licząc pieniądze.
 - Szukam kogoś kogo nazywają Altraxem- powiedziała spokojnie a kobieta przestała liczyć zapłatę.
 - A po co ci wiedzieć gdzie on jest...
 - Mam do niego sprawę- przerwała jej togrutanka.
 - A mogę wiedzieć jaką?- zapytała zaciekawiona.
 - To już nie twój interes. Co wiesz?
 - Grzeczniej trochę? Nie widziałam go od tygodnia ma jakąś sprawę do załatwienia chodzi o jakąś jedi.
 - Wiesz o kogo?
 - Jakaś Akrota... Anota... Ahrosa... 
 - Ahsoka?- wyrwało się jej.
 - Tak, Ahsoka Tano czy Sano kto tam wie...
 - Nie ważne. Jaką miał do niej sprawę? O co chodziło? Kto go wynajął?- zaczęła zadawać pytania jak automat.
 - Uspokój się... Nie wiem o co chodziło ale był wyraźnie poddenerwowany. Teraz ja mam pytanie czego od niego chcesz?
 - Nie ważne. Mam dla ciebie zadanie- powiedziała trochę nie pewniej.
 - Na czym miałoby ono polegać?- zapytała kobieta zaciekawiona całą sprawą.
 - Muszę porozmawiać z Al-traxem- odpowiedziała trochę niespokojnie.
 - Da się załatwić... Wołają na mnie Ares- powiedziała Ares i czekała na odpowiedź.
 - Nazywam się A...- zawahała się czy powiedzieć prawdziwe imię... Przecież ta kobieta współpracuje z Altraxem...
 - Jakieś trudne?- zapytała pijąc kolejny łyk alkoholu- Tutaj można wszystko zmienić- dodała mając na myśli imię.
 - Ja... eee...- nie mogła nic wy myśleć. (pół godzinny się zastanawiałam czy nie dać Fulcrum...)
 - Dobra Kinder nie mam zbyt dużo czasu na niańczenie takiego dzieciaka. Dla mnie będziesz Kinder.
 - Kind- przerwała jej skracając angielski słowo oznaczające dzieciak. Nie podobało jej się ale miała ważniejsze sprawy do roboty niż wymyślanie sobie ksywek.
 - Dobra Kind, trzymaj to jak go znajdę dam ci znać- powiedziała wciskając Ahsoce do ręki mały komunikator. Po chwili kobieta odeszła do bandy pijaków. Ahsoka odetchnęła i oparła się o oparcie. Westchnęła ciężko i zanurzyła usta w alkoholu który stał na jej stoliku. Spojrzała na zegar nad barem i spostrzegła, że jest druga rano. Musiała wracać.
---
     9:00 Ahsoka spała jak zabita myśląc o swoim małym sukcesie. Wiedziała kim jest A. Tak naprawdę nic jej nie mówiła ksywa Al-trax ale cóż... Teraz spała... Przespała jak zawsze śniadanie. Obudził ją budzik ustawiony na dziewiątą. Nie miała siły wstawać ale nie miała wyboru. Gdyby nie wstała Anakin zamęczyłby ją na śmierć. Wzięła garść niebieskich tabletek przeciwsennych, garść różowym przeciwbólowych oraz pół garści białych na pobudzenie. Kiedy nafaszerowała się lekkami postanowiła dodać skórze trochę kolorków. Dlatego, że była nie zdrowa blada weszła do łazienki i się zamknęła. Wyciągnęła z półki zakrwawiony ręcznik i żyletkę. Tak postanowiła znowu to zrobić. Ściągnęła lewą rękawiczkę i zauważyła bliznę po poprzednim cięciu. Zamknęła oczy i zadała sobie głęboką ranę. Skrzywiła się i zacisnęła pięści. Ciepła krew spływała jej po ręce strumykiem. Poczuła jak ciężar z jej serca spada. Po pięciu minutach było po wszystkim czuła ból ale krew przestała tak mocno cieknąć. Owinęła rękę delikatnie bandażem i założyła rękawiczkę. Wyszła z pokoju było za dziesięć dziesiąta. O dziesiątej miała mieć trening z Anakinem. Spokojnie zaczęła iść w odpowiednim kierunku. Po drodze spotkała Shamell i Petera przywitała się z nimi i szybko pośpieszyła do odpowiedniej sali. Czekała ją wielka niespodzianka. Weszła do środka gdzie czekał już na nią ucieszony mistrz.
 - Witaj mistrzu, dzieje się coś?- zapytała.
 - A co miałoby się dziać?- odpowiada na pytanie pytaniem.
 - Nic ale masz minę jakbyś...- nie dokończyła ponieważ nie miała zamiaru robić karnych powtórzeń.
 - Zaraz też się ucieszysz. Rada przydzieliła nam misję- powiedział a Tano zamarła. Misja? Teraz? Ale ona nie mogła miała inne sprawy. Ważniejsze... Co z Al-traxem? Co z jej siostrą? I co z Ares? A jak go znajdzie? To co w tedy? Nie mogła teraz nigdzie lecieć. Anakin zauważył, że jego uczennica nie tryska entuzjazmem tak jak to przewidział.
 - Smarku, co z tobą? Myślałem, że się ucieszysz- powiedział przyglądając się Ahsoce.
 - Cieszę się tylko mnie zaskoczyłeś...- powiedziała a jej twarz przyozdobił sztuczny uśmieszek. Anakin wyczuł, że coś jest na rzeczy ale postanowił nie drążyć tematu. Teraz pora na główną atrakcje tego dnia.
 - No ale na pewno ucieszysz się na wieść, że lecimy na Shilie...- Trzy najgorsze słowa dla Ahsoki zostały właśnie wypowiedziane; lecimy na Shilie. 









---
No siemano ziomeczki!!!
Wysyłam Ahsokę na najbardziej znienawidzoną przez nią planetę... I to w takim momencie. Udaje jej się odnaleźć jakąś poszlakę a teraz ma lecieć na drugim kraniec świata... No dobra beznadzieja... A wy mi co powiecie Ahsoka ma ksywkę Kind (aż teraz żałuje że nie dałam Fulcrum...). Poznajemy łowczynię nagród Ares... Czemu u mnie wszystkie imiona są na A? Przypadek? Nie sądzę... 
Dedyk dla:
Barriss,
Magda
NMBZW

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 5

 - Nie nie nie i jeszcze raz nie!- Krzyczała Mia z oburzeniem w głosie. Chociaż pomysł jej się wyjątkowo spodobał ale nie. Są jedi a takie coś to już przesada. Nie chciała wiedzieć co powie jej mistrzyni jak się dowie. Już to sobie wyobrażała.
 - Mi się pomysł podoba- Powiedział Bru z złośliwym uśmieszkiem.
 - No ej będzie fajnie- Powiedziała błagalnym głosem do Mia. Po chwili ona i Bru mieli miny małych kociaków proszących o miseczkę wody.
 - Wy wiecie co się stanie jeśli...
 - Nic się nie stanie. Nikt nikomu nie powie a my utrwalimy naszą przyjaźń- Zaczęła tłumaczyć Mia Ahsoka. No chociaż z tym utrwalanie przyjaźni trochę przegięła. 
 - Mi (skrót od Mia), nie bądź taka sztywna- Powiedział Bru szturchając znajomą.
 - Nie jestem sztywna i co więcej o dziwo podoba mi się ten pomysł- Na jej ustach pojawił się uśmieszek. Cała trójka przyjaciół się wesoło roześmiała.
 - To co Soka? Masz jakąś wypatrzoną miejscówkę?- Spytał czarnowłosy przystojniak.
 - Przed chwilą na to wpadłam ale na pewno gdzieś w okolicy są studia tatuażów- Powiedziała rozglądając się dookoła.
 - No tak ale pamiętajmy, że jesteśmy niepełnoletni...- Zaczęła Mia chciała im przypomnieć parę rzeczy ale zostało jej to uniemożliwione.
 - Tak wiemy! Bla bla bla- Krzyknęli równocześnie padawani.
 - Ja jestem za tym żebyśmy zeszli parę poziomów niżej i na pewno coś znajdziemy- Przedstawił swój pomysł Bruno a dziewczyny jednoznacznie skinęły głowami.
  Po godzinie stali w środku jednego z profesjonalnych studiów tatuaży. Tatuażysta zgodził się zrobić im tatuaże bez zgody opiekunów. Dzieciaki specjalnie ukryły miecze, żeby nie było widać, że są jedi. Teraz uważnie oglądali albumy. Było tego tak dużo i wszystkim się coś innego podobała. Najchętniej walnęliby sobie po parę ale nie mogli. Tatuaż miał być dyskretny żeby nikt go nie widział. W końcu w oko wpadł im mały chiński znaczek. Nie wiedzieli co znaczy ale całej trójce się on spodoba.
 - Co to znaczy?- Spytała Ahsoka postawnego mężczyznę.
 - Przyjaźń. Jest to pochodzący z...- Przestali go słuchać i spojrzeli po sobie. To ten znaczek chcieli. Pokazali mężczyźnie wzór i wybrali miejsce. Postanowili zrobić to nisko na lewym biodrze tak aby nie było tego widać. Teraz zostało pytanie kto idzie na pierwszy ogień. Ahsoka porozumiała się z Brunem i kiedy artysta zapytał kto pierwszy od razu wskazali na nastolatkę. 
 - Ona- Powiedzieli równocześnie.
 - Dlaczego?- Zapytał trochę fochnięta Mia, że to ją wypychają.
 - Taka nasza mała zemsta- Powiedziała Tano po chwili dodając- No idź już.
  Mia z oburzoną miną usiadła na czarnym fotelu. Nie bała się igły ani samego zabiegu. Była w stu procentach spokojna. Po ośmiu minutach było po wszystkim. Kolejną ofiarą była Ahsoka a po niej Bruno.Wszyscy mieli teraz małe białe opatrunki. Staranie zakryli je ubraniami i wyszli. Za trzy dni będą mogli zdjąć bandaże. Świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Robiło się już późno musieli wracać. Po pół godzinnym marszu i wysłuchiwaniu żartów Bruna dotarli do świątyni. Weszli do środka i poszli na kolacje. Był to ostatni moment żeby coś przekąsić. Uradowani weszli na stołówkę śmiejąc się i popychając. Wzięli pierwsze lepsze zestawy i zajęli miejsca przy swoich znajomych. Cała elita padawańska znowu razem. Siedzieli tam ponad godzinę zajadając przysmaki. 
   Ahsoka czuła zmęczenie postanowiła odpuścić sobie łażenie po Coursant. Chciała zasnąć ale nawet to nie było łatwe. Coś jej nie pozwalało... Wzięła z półki małą buteleczkę z niebiesko-białymi tabletkami. Kolejne lekarstwa... Ile ona miała ich w pokoju? No ale wracając te były na sen. Wzięła około czterech i po dziesięciu minutach zasnęła.
   Było około 9 rano następnego dnia. Ahsoka nadal spała tak, że przespała znowu śniadanie i nie pojawiła się na treningu. Zrezygnowany Anakin postanowił obudzić swoją podopieczną. Wszedł do małego pokoju swojej uczennicy bez pukania tak jakby wchodził do siebie. Spostrzegł śpiącą Ahsokę i zanim ją obudził zaczął jej się przyglądać. Wyglądała tak niewinnie jak małe bezbronne dziecko. Uśmiechnął się na jej widok. Nie chciał jej budzić ale musiał. Trening to podstawa nie może jej odpuszczać bo się przyzwyczai.
 - Ahsoko- Powiedział głośno delikatnie szturchając nastolatkę. Ta jedynie mruknęła coś pod nosem i mocniej przytuliła poduszkę.
 - Wstawaj- Powiedział dając jej pstryczka w nos. Togrutanka otworzyła oczy ale była mega zmęczona i nie miała zamiaru wstawać.
 - Co?- Spytała zaspana przewracając się na bok.
 - Znowu zaspałaś na śniadanie oraz nasz trening zaczął się jakąś godzinę temu- Oznajmił i liczył na jakąś reakcje z strony dziewczyny ta jednak tylko mruknęła pod nosem słowo ,,super'' i wróciła do spania.
 - Wstawaj leniu- Powiedziawszy to zrzucił małolatę na podłogę.
 - Ał...- Jęknęła dziewczyna chwytając się za głowę. Nie bolało ją od uderzenia ale tak jak wczoraj i przedwczoraj. Ból wysadzał jej głowę od środka.
 - Daj mi pięć minut- Powiedziała i niechętnie wstała. Anakin skinął głową na znak, że zaraz chce ją widzieć i wyszedł. Od razu podbiegła do biurka i wyciągnęła schowaną fiolkę z tabletkami. Wzięła pięć do ręki i od razu zażyła. Schowała pudełeczko i poszła się przebrać. Kiedy ściągnęła koszule nocną zobaczyła mały opatrunek na lewym biodrze. Dotknęła go po czym wciągnęła leginsy na swoje zgrabne nogi. Po chwili stała ubrana. Zauważyła, że spała w rękawiczkach. Ściągnęła lewą z nich i ujrzała zakrwawiony bandaż. Szybko odwinęła go i założyła już samą rękawiczkę. Ręka przestała krwawić więc nie potrzebne były bandaże. Przemyła twarz wodą i wyszła z łazienki. Przywołała do siebie dwa miecze z półki i wyszła z pokoju. Była głodna jak zawsze ale przespała śniadanie więc musiała wytrwać do obiadu. Poszła w kierunku sali treningowej. Wyczuła, że jej mistrz jest w jednej z nich. Weszła do środka i zobaczyła swoich przyjaciół. Bruno i Mia na jej widok uśmiechnęli się i do niej podbiegli.
 - Co wy tu robicie?- Spytała od razu zaskoczona widokiem przyjaciół.
 - Co za brak kultury żadnego Hey co tam tylko od razu co wy tu robicie- Powiedziała udając obrażoną Mia. Ahsoka wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na chłopaka.
 - Mamy wspólny trening- Oznajmił.
 - W trójkę?- Spytała.
 - Nie, jeszcze parę innych padawanów z nami będzie- Powiedziała już normalnie Mia i wskazała na grupkę innych nastolatków. Ahsoka kiwnęła głową na znak, że rozumie.
 - Jeszcze dwa dni- Powiedział uśmiechnięty chłopak Ahsoka zrobiła zdziwioną minę a Mia od razu wytłumaczyła.
 - Za dwa dni będziemy mogli ściągnąć opatrunki.
 - Aaa...- Odpowiedziała rozmyślając właśnie o nowym tatuażu.
 - Dobra koniec rozmów zaczynamy- Po całej sali rozległ się donośny głos Obi-wana. Gromada padawanów ustawiła się w równym szeregu. Przed nimi stało pięciu mistrzów. Mistrz Kenobi, Plo, Skywalker, Mundi i mistrzyni Ti. Padawanów było 2 razy tyle co ich.
 - Dobierzcie się w pary- Zalecił mistrz Plo. Do Ahsoki od razu podeszli Mia i Bruno.
 - Kogo wybierasz?- Zapytali równocześnie. Czemu to ona zawsze ma wybierać. Całej sytuacji przyglądali się z boku mistrzowie całej trójki. Ahsoka nie znosiła tego, że  to do niej należy wybór. Obróciła się na piętach i uśmiechnęła się.
 - Matt, masz parę?- Zapytała podchodząc do średniego wzrostu blondyna o błękitnych oczach. Jego twarz była delikatnie opalona i pokryta piegami.
 - Nie- Odpowiedział chłopak z uśmiechem. Lubił togrutankę. Wszyscy ją lubili była najmilsza i najbardziej zwariowaną dziewczyną i do tego taką piękną. Mia i Bru popatrzyli na Tano złowrogimi spojrzeniami i zaczęli szukać sobie pary no niestety wszyscy byli zajęci więc byli zdani na siebie samych. Anakin uśmiechnął się widząc taki rozwój zdarzeń.
 - No dobrze- Kontynuował Kenobi- Teraz jedna osoba będzie atakować a druga odbierać ataki później nastąpi zmiana.
 - Atakujesz- Powiedziała togrutanka popychając chłopaka ten jedynie posłał jej uśmieszek. Sytuacja między Mia i Bru była inna zaczęli się kłócić kto atakuje. Ich kłótnie przerwała Ahsoka stojąca na drugim koncie sali bo mistrzowie najwidoczniej nie mieli zamiaru zareagować.
 - Mia broni Bru atakuje jasne?- W odpowiedzi pokiwali głowami.
 - Nieźle- Pochwalił ją Matt atakując. Ahsoka odebrała atak i zaczęła rozmowę o niesprawiedliwości jaką doznają padawani. Rozmawiało im się dobrze co jakiś czas wybuchali śmiechem. Nie zauważyli nawet kiedy nastąpiła zamiana ról ale po jakimś czasie Ahsoka się skapnęła i zaczęła atakować. W takich chwilach zapominała o otaczających ją problemach. Rozmawiała z Mattem przez godzinę kiedy ćwiczenia zostały przerwane przez mistrza Mundi.
 - Teraz stwórzcie grupki pięcioosobowe- Ahsoka rozejrzała się po sali i spostrzegła Mia i Bruna chciała im zagrać na nosie i pociągnęła Matta do trójki innych padawanów. Był tam rodianin o ciemnozielonej skórze i morskich oczach. Obok niego stała rudowłosa jasnoskóra dziewczyna i wysoki brązowooki chłopak o kasztanowych włosach. Byli to Sueo, Shamell i Kyle (po kolei). Ahsoka się uśmiechnęła i zapytała;
 - Możemy?
 - Jasne- Odpowiedziała darząc togrutankę swoim uśmiechem Shamell.
Bru i Mia doszli do pozostałej trójki padawanów w której znajdowała się Terra dathomiranka o żółtych oczach, Peter nazywany chłopakiem pustyni i mandalorianka o imieniu Mariia (i tu specjalnie dałam dwa ,,i''). Wszyscy mniej więcej się znali.
 - No dobrze teraz ustawcie się na przeciwko siebie- Rozkazała mistrzyni Ti a pięcio osobowe drużyny ustawiły się w dwóch szeregach naprzeciwko siebie. Ahsoka stała na przeciwko Mariia, Mia naprzeciwko Sueo, Bruno naprzeciwko Kyle, Shamell na przeciwko Petera a Matt naprzeciwko Terry.
 - Teraz wybierzcie sobie kapitana drużyny- W drużynie w której była Ahsoka nie było kłopotu. Czwórka przyjaciół wypchnęła ją na środek mówiąc jednoznacznie jej imię. Togrutanka nawet nie zdążyła zaprotestować. W drugiej drużynie był większy kłopot w wyborze kapitana. Po pięciu minutach znudzona Ahsoka zaproponowała.
 - Może zagrajcie w papier, kamień i nożyce a ten który wygra zostanie kapitanem- Jak na komendę piątka nastolatków wykrzyczała hasło i ułożyła ręce w odpowiednim wzorze. Kapitanem została Terra.
- No dobrze wasza dwójka za zadanie będzie miała pokonanie zespoły rywala, a wasza- zwrócił się teraz mistrz Plo do reszty zespołów- będzie pokonanie kapitana zespołu przeciwnego.
 - A czy to nie fair?- Spytała Ahsoka.
 - W jakim sensie?- Spytał Kenobi.
 - No, że ja i Terra mamy pokonać cztery razy większą grupę od siebie.
 - Zostałyście kapitanami musicie sobie jakoś poradzić- Odpowiedział Mundi a Ahsokę olśniło.
 - Świetnie- Powiedziała z uśmiechem na twarzy co zdziwiło wszystkich łącznie z mistrzami.
 - Całe zadanie będzie odbywało się w naszym symulatorze jungly- Mistrz Anakin miał na myśli wielką sale w której rosną drzewa itp.
 - Kapitanowie zostają tu przez pięć minut a wy macie czas na ukrycie się i obmyślenie planu. Powodzenia- Powiedział Kenobi i cała gromada poleciała w stronę drzwi do puszczy. Ahsoka widząc to odciągnęła na bok Terre.
 - A co powiesz na remis?- Spytała z uśmiechem.
 - Remis? Mówisz, że mamy się dać złapać?- Spytała zdziwiona dathomirianka przecież ostatnią osobą na świecie która się podaje jest właśnie Ahsoka a teraz...
 - Przestań jasne, że nie. Mam plan...- I zaczęła objaśniać wszystko po kolei. Wygrają to chociaż naciągną trochę reguły. Piątka mistrzów przyglądała się z zaciekawieniem uczenicą. Co one znowu wymyśliły?- zadawali sobie to pytanie w głowach. Po upływie wyznaczonego czasu do dziewczyn podszedł Skywalker z mieczami treningowymi.
 - Teraz wy- Oznajmił podając im miecze treningowe. Nastolatki wybuchły śmiechem i powiedziały, że poradzą sobie bez i pobiegły w stronę jungly. Anakin wrócił do mistrzów z zdziwioną miną ale nic nie mówił.
  Po upływie dwudziestu minut z sali wyszła Terra i Ahsoka twierdząc, że obie wygrały. A za nimi weszła wkurzona ósemka padawanów twierdząc, że jest remis. Na pytania jakim cudem doszło do remisu twierdzili, że kapitanowie byli w zmowie i po prostu udało im się ich złapać. Mistrzowie pogratulowali szesnastolatką sprytu ale powiedzieli że nie na tym miało polegać to ćwiczenie. Tenig trwał jeszcze dwie godzinny przez który walczyli między sobą. Wszystkim szło niezwykle dobrze chociaż Ahsoka pod koniec zaczęła tracić koncentracje. Przypomniała sobie, że ona tu świetnie się bawi a jej siostra jest kuszona przez ciemną stronę mocy. Zaczęła myśleć tylko o tym i nie skupiała się na walce z Sueo. Odbierała jedynie jego ciosu nie przykładając się do tego. Chłopak widząc rozkojarzenie dziewczyny użył mocy i ją przewrócił. Kiedy ta upadła przyłożył jej miecz do gardła i się uśmiechną.
 - Wygrałem- Stwierdził z uśmiechem rodianin czekając aż dziewczyna na niego skoczy i go pokona. Ta jedynie się uśmiechnęła i nic nie zrobiła. Zielono skóry wyłączył miecz i podał rękę Ahsoce którą ona z chęcią przyjeła.
 - O czym tak myślisz?- Zapytał kiedy nastolatka stała na przeciwko niego.
 - O niczym- Ucięła rozmowę i pokierowała się w kierunku mistrzów czekając na koniec lekcji. Musi znaleźć A. Kimkolwiek on jest, cokolwiek chce musi go odnaleźć. Ale jak? To pytanie nie dawało jej spokoju. Jak znaleźć kogoś kogo się nigdy nie widziało o kim nic się praktycznie nie wie. Nie dawało jej to spokoju a musiała coś zdziałać. Nie pozwoli skrzywdzić siostry o nie. Nie odpuści nie może dać się pokonać.







---
Witajcie Czytelnicy tego o to bloga!
Jeśli dotarliście do końca to jestem mega zaskoczona. Od razu mówię, że czekam na krytykę dotyczącą rozdziału. Wiem, że jest słaby ale nie miałam weny i tylko to udało mi się wyskrobać. Ale za to poznaliśmy ósemkę nowych padawanów Mariie, Tere, Petera, Sueo, Shamell, Krye i Matt. Zastanawiam się czy dodać ich do bohaterów... 
Imienia siostry chyba nigdy nie poznacie i ja także. 
Jest jedna rzecz której mi nie zarzucicie, że rozdział jest za krótki... Byłby dłuższy ale skróciłam całą wyprawę do jungly bo uznałam że to już przesada. A i nie wiem jak pisze się jungla i nwm czy to jest dobrze... 
Podsumowanie; Ahsoka robi sobie tatuaż, poznajemy nowych bohaterów, zażywa kolejne lekki, postanawia odnaleźć siostrę.
Dedyk dla Ashary 
NMBZW

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 4

  Kolejna noc. Kolejne poszukiwania. Od paru dni Ahsoka wymyka się w nocy i chodzi po niższych poziomach Coursant szukając odpowiedzi. Jak na razie bezskutecznie nic nie udało jej się znaleźć. Nikt nie wie kto mógłby kryć się pod literą A. Każdą noc spędza na poszukiwaniu prawdy. Pragnie odnaleźć siostrę i nie dopuścić do tego co miało się zdarzyć. Nocne wycieczki mocno odbijają się na jej samopoczuciu. Wymyka się około godziny 20:30 a wraca o 6 nad ranem. Ma jedynie parę godzin snu. Ale nawet jak ma możliwość się wyspania to nie może zasnąć. Zaczęła brać różne tabletki które pomagają jej utrzymywać się na nogach. Cały czas zwiększa dawkę leku ponieważ czuję się coraz gorzej. Zaczyna popadać w depresje od dawna z nikim szczerze nie rozmawiała. Jej przyjaciele nie dostrzegają co się z nią dzieje, że jest roztrzęsiona i potrzebuje wsparcia. Pragnie by ten koszmar się skończył myślała nawet o odebraniu sobie życia... Ale nie, nie mogła tego zrobić przyjaciołom. Nie wybaczyłaby sobie nigdy gdyby ich opuściła. Bruno i Mia załamaliby się gdyby to zrobiła. A co z mistrz Plo i Obi-wanem? Była dla nich ważna. Nie mówiąc co by zrobił rycerzyk na informacje, że jego smarkuś nie żyje. W głowie miała mętlik. Kłębiło się tam tyle myśli o Anakinie, Mia, Brunie, tajemniczym A, jej siostrze i wszystkich których uważała za ważnych. 
  Wróciła przed chwilą z kolejnej nieudanej misji. Było po 6:20 padła na łóżko i zamknęła oczy. Czuła ogromny ból głowy i całego ciała. Nie umiała tego opisać. Przekręciła się na bok i spod materaca wyciągnęła buteleczkę z tabletkami. Wzięła 6 małym okrągłych, białych sztuk lekarstwa i od razu je zażyła. Przekroczyła dawkę trzykrotnie. Lek ma silne działanie przeciwbólowe. W pewnym sensie jest jak narkotyk. Zabraniane jest jego sprzedawanie. Zamknęła oczy i zasnęła. Po niecałych dwóch godzinach snu zadzwonił budzik. Ostatnią rzeczą jaką teraz było to trening ale nie miała wyboru. Zmusiła się do wstania. Poszła do łazienki i w lustrze zobaczyła swoje podkrążone oczy i bladą twarz. Przemyła ją lodowatą wodą ale nawet to nic nie dawało. Czuła, że traci siły osunęła się po ścianie i usiadła na podłodze. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i zamknęła oczy. Chciała wszystko zakończyć. Nie chciała się dalej męczyć ale nie mogła. Otworzyła oczy a jej uwagę przykuła małe świecące coś pod szafką. Z ciekawości wyciągnęła to coś. Była to mała srebrna żyletka. Bardzo ostra. Ahsoka przez chwilę skupiła na nią całą swoją uwagę. Poczuła, że musi coś zrobić. Ściągnęła lewą rękawiczkę. Zawahała się czy to dobry pomysł ale po chwili z jej ręki zaczęła się sączyć ciepła krew. Tak, podcięła sobie żyły. Nie chciała się zabić ale złagodzić ból ciężący na jej sercu. Kiedy zobaczyła krwawiącą rękę i poczuła ból ulżyło jej. Poczuła, że z serca spadł jej ciężki ciężar. Po chwili wzięła pobliski ręcznik i zaczęła hamować potop krwi. Straciła jej dużo ale to jej pomogło. Podniosła się z ziemi i podeszła do lustra. Oczy dalej miała podkrążone ale blada cera zaczęła odzyskiwać swoje kolory. Czuła się senna więc zażyła jakieś różowe tabletki. Owinęła rękę staranie bandażem i założyła rękawiczkę. Ubrała się pośpiesznie kiedy spostrzegła, że jest już strasznie późno. I tak ominęła ją już śniadanie wybiegła z pokoju i popędziła w stronę jednej z sal treningowych. Czekał już tam na nią mistrz. 
 - Witaj smarku- Powiedział uśmiechnięty Skywalker.
 - Mistrzu- Odpowiedziała i się skłoniła wyrażając szacunek. Tabletki zaczęły działać czuła coraz więcej sił.
 - Nie widziałem cię na śniadaniu- Powiedział stając się znowu tym nadopiekuńczym typem.
 - Zaspałam- Odparła bez większego zastanowienia.
 - To chyba nie pierwszy raz. Już od paru dni nie widuje cię na śniadaniach- Powiedział głosem wyrażającym zmartwienie. Ahsoka jedynie ruszyła ramionami na znak, że to przecież nie ważne. 
 - Zaczynamy trening?- Spytała trochę zniecierpliwiona. Nie chciała ciągnąc dalej poprzedniej dyskusji.
 - Chyba się nie wyspałaś masz podkrążone oczy- Stwierdził Anakin.
 - Tak czasami bywa- Odpowiedziała.
 - Ostatnio zdarza ci się to często- Po raz kolejny stwierdził i zrobił krok w przód.
 - Dążysz do czegoś?- Spytała trochę wkurzona słowami mistrza.
 - Nie. Zaczynamy trening zrób najpierw 100 powtórzeń swojej ulubionej techniki.
Ahsoka skinęła głową i zaczęła uważnie ćwiczyć. Jeśli można nazwać tak osobę która myślała o wszystkim tylko nie o tym co powinna robić. Anakin parę razy ją upominał. Znęcał się nad nią ćwiczeniami ponad trzy godziny. Po tym czasie stwierdził, że powinna odpocząć. Wyczuł, że jest zmęczona i że coś ją trapi. W głębi duszy zadał sobie pytanie co to było? Chciał wiedzieć ale wiedział, że sama mu tego nie powie. 
  Ahsoka szła korytarzami w stronę swojego pokoju. Była zmęczona, wyczerpana, senna i do tego tabletki przestawały działać. Chciała jak najszybciej zażyć kolejną porcje. Dzisiaj w nocy także postanowiła się wymknąć. Chciała zastanowić się gdzie szukać odpowiedzi na jej pytania... Kiedy wędrowała korytarzami nawet nie zauważyła kiedy wpadła na Bruna i go wywróciła. Oboje leżeli teraz na ziemi i mimo że Ahsoka nie miała teraz ani czasu ani humory to się ucieszyła na jego widok. Oboje się uśmiechnęli i zaśmiali. Na chwilę obecną z głowy togrutanki zniknęły poprzednie myśli.
 - Może byś troszeczkę uważała jak chodzisz ślepoto- Powiedział chłopak podając dziewczynie rękę. 
 - Heh... Ja zawsze uważam- Odparła i przyjęła dłoń przyjaciela.
 - Nie wyglądasz najlepiej- Stwierdził.
 - Zamieniasz się w Anakina wiesz?- Chłopak jedynie odpowiedział jej uśmiechem i po chwili dodał.
 - Może pójdziemy się przejść? Skończyłaś treningi na dzisiaj?- Spytał.
 - Tak...- Już chciała dodać ,,ale'' lecz coś ją powstrzymało.
 - Świetnie więc chodź pójdziemy na miasto i może coś zjemy, bo po raz kolejny przespałaś śniadanie. 
 - Zgoda a co z Mia?
 - Jest z mistrzynią na jakimś spotkaniu w senacie czy coś w tym stylu- Powiedział przeczesując swoją czarną czuprynę. Ahsoka na niego spojrzała a on jej posłał swój uwodzicielski uśmiech.
 - Nie rozumiem co one w tobie widzą- Powiedziała a na myśli mówiąc ,,one'' miała wszystkie padawanki.
 - No wiesz... Jestem przystojny, silny, mądry...- Ahsoka parsknęła śmiechem- Wiesz ja nie rozumiem co oni w tobie widzą- Mówiąc to spojrzał na grupkę padawanów.
 - Heh... Śmieszne. Oni we mnie nic nie widzą i ja przeciwieństwie do ciebie nie zajmuje się romansami. 
 - A ja się niby zajmuję?- Spytał z fochniętą miną, Ahsoka odpowiedziała mu swoim przenikliwym wzrokiem a po chwili zapytała.
 - Na jakim jest spotkaniu Mia?- Jakoś ją natchnęło na temat nudnych spotkań.
 - Jakieś polityczne. Podobno jej ojciec to znaczy senator Organa będzie jemu przewodniczył.
 - No to nic dziwnego, że ona tam jest- Podsumowała nastolatka. 
  Mia mimo, że została zabrana do świątyni w wieku paru lat zna swojego ojca. Często na jego prośbę leci z nim na misje. Mają dobry kontakt mimo, że trochę się różnią. 
  Ahsoka dotarła z Brunem do jakiejś jadłodajni. Zamówili sobie po gorącej czekoladzie i wzięli do jedzenia jakieś zwykłe tosty. Nastolatce ostatnio brakowało właśnie takich chwil spędzonych z przyjaciółmi. Brakowało jej żartów Bruna i jego fochów. Rozmawiało im się tak wspaniale jak zawsze. Po jakimś czasie dołączyła do nich Mia która wróciła ze spotkania. Opowiedziała swoim przyjaciołom, że spotkała się z tatą... Siedzieli tam dość długo. Po woli chcieli wracać do świątyni ale Ahsokę olśniło.
 - Chcecie zrobić coś szalonego?- Zapytała.
 - Nie sądzę żebyś przebiła mój poprzedni pomysł z poziomem 1313- Powiedział Bruno.
 - Zamknij się Bru- Uciszyła go Mia waląc ręką po głowie dając w ten sam sposób znak żeby mówiła dalej.
 - Co wy na to żebyśmy zrobili sobie...









---
Moi Ukochani!
Chciałam walnąć jakieś dramatyczne zakończenie ale wyszło to co wyszło... Jakieś pomysły co do pomysłu Ahsoki? No może przesadziłam mówiąc na niego genialny ale... 
Imie siostry to największy dylemat swiata...
Ahsoka jako ninja na razie nic nie znalazła... Przyjaciele nie zauważają stanu psychicznego Ahsoki a ta sobie podcina żyły... Dramat...
Ostatnio czytam lekturę szkolną ,,I nie było już nikogo'' więc jeśli kogoś zamorduje to wina lektury.
Przepraszam że długo nic nie dodawałam.
Dedyk dla Jarael 
NMBZW



czwartek, 18 lutego 2016

Bohaterowie



Imię: Bruno (Bru)
Nazwisko: Mars
Rok urodzenia: 36 BBY
Wiek: 16 lat
Planeta pochodzenia: Naboo
Status: Padawan (Obi-wan Kenobi)
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Człowiek
Broń: Niebieski miecz świetlny
Kolor oczu: Piwne
Kolor włosów: Czarne
Znaki szczególne: Mała blizna na lewym nadgarstku.
Cechy charakteru: Niecierpliwy, porywczy, nadpobudliwy, inteligentny, chaotyczny


Bruno jest jednym z najprzystojniejszych chłopaków w całej świątyni. Na lewym nadgarstku ma małą bliznę od urodzenia. Jego rodzice są zwykłymi mieszkańcami Naboo. Został zabrany do świątyni w wieku pięciu lat. Jedyną rzeczą którą pamięta o rodzinie to, że ma dwójką młodszego rodzeństwa. Jest leniwy i nie cierpi się uczyć.






Imię: Mia
Nazwisko: Organa
Rok urodzenia: 36 BBY
Wiek: 16 lat
Planeta pochodzenia: Onderon
Status: Padawan (Shakt-Ti)
Płeć: Kobieta
Rasa: Człowiek
Broń: Fioletowy miecz świetlny
Kolor oczu: Ciemne brązowe
Kolor włosów: Brązowe
Znaki szczególne: Charakterystyczny pieprzyk na prawym policzku.
Cechy charakteru: Nieogarnięta, chaotyczna, nieodpowiedzialna, często się wkurza, martwi się o swoich przyjaciół, bystra



Mia jest córką senatora Baila Organy. W młodym wieku odkryto u niej moc i zabrano ją do świątyni. Jest przeciwieństwem swojego ojca kocha szaleć i imprezować, nie znosi kiedy jest okłamywana. Jest bardzo inteligentna i bystra. Wykorzystują poznaną wiedzę w praktyce. Jest prześliczną szesnastolatką o wielkim potencjale. Uważa się za odpowiedzialną za Ahsokę i Bru, swoich przyjaciół traktuje jak rodzinę.








---
Drodzy Koledzy i Koleżanki!
Dodaje tutaj na razie tylko dwie postacie, ponieważ nie chcę zdradzać kto wystąpi. Z biegiem czasu będą pojawiać się tutaj coraz to nowi bohaterowie. Planuje zrobić taki rozdział o początkach w zakonie Ahsoki i jej przyjaciół. Nie dałam tutaj Ahsoki, Anakina i Obi-wana ponieważ uważam, że te postacie są wam dobrze znane. 
Dedyk dla wszystkich!
NMBZW!!!


poniedziałek, 15 lutego 2016

Rozdział 3

  Ahsoka i Bruno siedzieli w sali medycznej. Okazało się że Brunowi nic nie jest i że wystarczy tylko parę szwów. Za to Ahsoka miała uszkodzone mięśnie i przez jakiś czas nie będzie mogła ruszać całą ręką. Czuła się beznadziejnie, wcześniej nie czuła bólu ale teraz bolało ją niemiłosiernie. Humoru nie poprawiali jej mistrzowie, którzy wytykali im to, że się pobili. Mieli przechlapane ich mistrzowie nie odpuszczą sobie dopóki nie dowiedzą o co była sprzeczka.

---
  Był już kolejny dzień. Około godzinny 8 rano. Ahsoka spała nie całe 5 godzin. Razem z Bruno zostali na obserwacje w sali medycznej. Kiedy się obudziła chłopak jeszcze spał. Nudziło jej się więc postanowiła go obudzić.
 - Wstawaj!- Krzyknęła a chłopak jak na komendę zerwał się z łóżka.
 - Dzieje się coś?- Spytał zaspany po chwili kiedy doszło do niego to, że to tylko Ahsoka.
 - Nie ale chciałam cię obudzić- Odpowiedziała.
 - A w ogóle przepraszam- Oznajmił.
 - Za co?- spytał zdziwiona szesnastolatka.
 - Wczoraj były twoje urodziny a ja tak cię brutalnie pobiłem- Odparł a dziewczyna wybuchła śmiechem.
 - Widziałeś swoje czoło? To ja powinnam cię przeprosić- Oboje przez parę minut śmiali się z zaistniałej sytuacji aż kiedy Bruno dostał oświecenia.
 - Musimy wymyślić powód- Oznajmił spoglądając na nastolatkę siedzącą na łóżku obok.
 - No to może, że bez powodu mnie zaatakowałeś a ja się broniłam?
 - Dlaczego to ze mnie robisz potwora? Może to ty mnie zaatakowałaś.
 - Eee nie. Ja nigdy bym cię nie zaatakowała.
 - To nie zmienia faktu, że musimy coś wymyślić- Po tych słowach do sali weszła uśmiechnięta Mia.
 - I jak tam gołąbeczki?- Spytała uradowana.
 - Soka, spójrz tchórz przyszedł nas odwiedzić- Powiedział z kpiną w głosie nastolatek.
 - Widzę- Odpowiedziała.
 - Nie przesadzajcie. Nie byłam tam potrzebna to odeszłam.
 - Zwiałaś aż się za tobą kurzyło- Poprawił ją chłopak.
 - Dobra nie przesadzajmy i co powiedzieliście mistrzom?- Spytała zaciekawiona i przysiadła na łóżku chłopaka.
 - Nic po prostu mieliśmy z Bru małą sprzeczkę i troszeczkę się uszkodziliśmy- Odpowiedziała lekko Ahsoka.
 - Czekaj, chcesz powiedzieć, że powiedzieliście mistrzom, że się pobiliście?! Kto wpadł na ten idiotyczny pomysł?- Powiedziała podekscytowana Mia. 
 - A oto ta piękna pani- Oznajmił Bruno pokazując na togrutankę.
 - Nie przesadzajmy a teraz musimy wymyślić powód- Odpowiedziała Ahsoka.
 -  Po prostu powiedzcie, że założyliście się o to kto jest silniejszy.
 - Nieźle jeśli się nas zapytają to tak powiemy zgoda?- Powiedział Bruno.
 - Zgoda- Przytaknęła Ahsoka.
 - To kiedy was stąd wypuszczają?
 - Mnie zapewne zaraz ale z Ahsoką to nie wiadomo.
  Rozmawiali jeszcze z pół godzinny. Później przyszli ich mistrzowie oczekując wyjaśnień. Uwierzyli dwójce młodych padawanów w historyjkę. Zostali wypuszczeni na wolność. Ahsoka pożegnała się z Mia i Brunem i udała się do swojego pokoju. Weszła do środka i zamknęła drzwi od wewnątrz. Legła na łóżku i poczuła, że ma coś w kieszeni. Wyciągnęła karteczkę i jeszcze raz przeczytała to co było na niej zapisane. Kim był ten A? Zadawała sobie to pytanie w głowie. Wiedziała o nim jedynie że był wysoki i miał na oko 20 lat. Ten opis pasował do większość mieszkańców Coursant. Ta karteczka przypomniała jej o wizji. Wstała z łóżka i podniosła materac. Kiedy postawiła go już w pionowej pozycji rozsunęła zamek od pokrowca. Wyciągnęła małe zdjęcie. Była na nim razem z siostrą. Pamiętała ten dzień, to był ostatni dzień z rodziną zanim trafiła do świątyni. Ahsoka spojrzała na zdjęcie na dwie identyczne, uśmiechnięte, wesołe togrutanki trzymające się za ręce i nie mogłaby uwierzyć, że jedna z nich stała się mordercą. Bo jak nazwać osobę która przeszła na ciemną stronę i morduje niewinne istoty? Sithowie to mordercy. Włożyła z powrotem zdjęcie i karteczkę do materaca. Sprawdziła czy wszystko dobrze ukryła i włożyła materac na swoje miejsce. Siadła na łóżku i zaczęła się zastanawiać co może zrobić w takiej sytuacji. Nie miała pewności, że jej siostra przeszła na ciemną stronę. Jednakże słowa ,,to się już stało'' nie dawały jej spokoju. Miała zamiar odnaleźć za wszelką cenę siostrę i nie pozwolić jej skrzywdzić. Stanęła przy oknie i wyszeptała.
 - Zawsze razem, zawsze nierozłączne.
Po tych słowach poczuła ogromny ból głowy i upadła na ziemię. Przed oczami zobaczyła niewyraźne obrazy i usłyszała krzyki wołające o pomoc. Straciła przytomność. Miała szczęście bo Anakin właśnie szedł do jej pokoju. Kiedy zobaczył, że drzwi są zamknięte poczuł, że coś się stało. Użył mocy na zamku a drzwi się uchyliły. Jego oczom ukazała się nieprzytomna Ahsoka. Od razu do niej podbiegł i sprawdził jej puls. Po chwili do pokoju wbiegła Mia która jak zobaczyła nieprzytomną Ahsokę od razu zaczęła się wypytywać co się dzieje.
 - Ahsoka, ocknij się- Powiedział Skywalker delikatnie klepiąc ją po policzku. Po chwili Ahsoka otworzyła oczy i złapała się za głowę. Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na dwójkę swoich przyjaciół. Na ich twarzach było wymalowane zmartwienie. Sama też była zmartwiona zanim upadła usłyszała krzyki, wołania o pomoc i zobaczyła niewyraźny obraz. Nie była pewna co na nim było ale jakaś zakapturzona postać zabijała ludzi swoim czerwonym mieczem. Połączeniu do poprzedniej wizji i karteczki nie wróżyło to niczego dobrego.
 - Nic mi nie jest- Oznajmiła widząc zmartwione miny Mia i Anakina.
 - Straciłaś przytomność i to ma być nic?- Zapytała wkurzona zachowaniem Ahsoki Mia. Jakież to było w stylu Ahsoki mówienie, że wszystko dobrze. Zawsze tak mówiła i zgrywała twardą ale czasami to przeginała.
 - Przecież nic mi nie jest- Odpowiedziała Ahsoka przewracając oczy. Nic jej się nie stało. Chciała być w tym momencie sama, chciała wszystko w spokoju przemyśleć.
 - Co się stało?- Spytał Anakin podając rękę swojej uczennicy. Dziewczyna przyjęła ją i stanęła na przeciwko jedi.
 - Nic, po prostu straciłam na chwile przytomność- Odpowiedziała lekceważąc swój stan.
 - Ot tak nie traci się przytomności- Oznajmiła Mia. Ahsoka jedynie westchnęła na słowa Mia uważając je za nic ważnego.
 - Ahsoko, twoja przyjaciółka ma racje. Powinnaś iść do medyka.
 - Nie dzięki nic mi nie jest- Odparła w expresowym tempie. Była uczulona na ostatnie słowo a mianowicie ,,medyk''
 - To nie była sugestia tylko...- Nie dokończył bo togrutanka znowu mu przerwała.
 - Nic mi nie jest. Jeśli się to powtórzy daje słowo pójdę do medyka. Okey?
 - Dobrze- Odpowiedział stanowczo Anakin- Ale jeśli się to jeszcze raz zdarzy masz w ekspresowym tempie się tam znaleźć. Zrozumiane?
 - Oczywiście- Powiedziała od niechcenia- A w ogóle co tu robicie?
 - Ja przyszłam z tobą porozmawiać ale teraz to już będę wracać. Na razie- Odpowiedziała i wyszła z pokoju zostawiając Ahsokę sam na sam z mistrzem.
 - A ty?
 - Chciałem zobaczyć jak się czujesz.
 - Bardzo dobrze- Odpowiedziała mu.
 - Odpocznij, później porozmawiamy- Oznajmił i wyszedł.
Ahsoka padła na łóżko i wiedziała co musi zrobić. Musi zacząć szukać siostry a zacznie tam gdzie znalazła liścik. Może barman sobie coś przypomni i będzie mógł jej pomóc. Postanowiła że będzie działać jak ninja. Czyli cicho, bezszelestnie i z efektem zaskoczenia (chciałam dać tu zoro ale zmieniłam na ninja). Miała nadzieje, że szybko znajdzie siostrę.











---
Helo czytelnicy!
Ahsoka ninja aż miałam ochotę wcisnąć ją w jakieś przebranie typu zoro, spiderman, batman...
Imienia siostry dalej nie mam...
Kim jest A? Macie jakieś pomysły, sugestie? Może jest niebezpieczny?
Chce się zapytać czy chcecie taki rozdział POSTACIE... Opisałabym tam naszych bohaterów, dała ich wygląd, cechy charakteru, wiek, status (padawan, adept)
Piszcie co sądzicie o rozdziale, postaciach, ogólnie całej historii.
Dedyk dla Emily
NMBZW

niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 2

  Poszłam szybko się przebrać do łazienki. Kiedy stanęłam przed lustrem zobaczyłam że jestem niezdrowo blada i nic dziwnego. Za każdym razem jak pomyśle o tym robi mi się niedobrze i mam wrażenie, że za chwile zemdleje. A teraz będę przez cały dzień się uśmiechała i świętowała. Znając moich przyjaciół to cała świątynia wie, że mam dzisiaj urodziny. Przemyłam twarz zimną wodą ale nawet to nic nie dało. Czułam się beznadziejnie i ostatnią rzeczą którą chciałam teraz robić to świętowanie z przyjaciółmi. Wyszłam z łazienki a w pokoju czekał na mnie uśmiechnięty Anakin. Moją twarz ozdobił sztuczny uśmieszek pod który ukryłam jak naprawdę się czułam. Razem z mistrzem wyszłam z pokoju i od razu zostałam zaczepiona przez trójkę padawanów. Każdego z nich znałam przelotnie. Złożyli mi serdeczne życzenia z okazji urodzin a ja jedynie odpowiedziałam im udawanym uśmiechem i odeszłam. 
 - Dobrze się czujesz?- Spytał mnie rycerzyk. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Skłamać? Nie lubiłam go oszukiwać w poważnych sprawach. Często kłamałam ale w sprawach mniejszej wagi. A teraz być może moja siostra jest kuszona przez ciemną stronę. Najchętniej uciekłabym jak najdalej stąd. Chciałam uciec jak tchórz przed problemem. Co poradzić na to, że jestem tchórzem. Zamyśliłam się aż w końcu nie odpowiedziałam mu na to pytanie.
 - Ahsoko- Powiedział trochę przejętym głosem.
 - Wszystko dobrze- Odpowiedziałam wyrwana z transu. Nie wiedziałam czy mi uwierzył ale miałam dość. Czułam się bezradna, nie mogłam w żaden sposób się z nią skontaktować. Nie wiedziałam gdzie jest ani co robi. To mnie wykańczało psychicznie. Nie byłabym wstanie pojąć tego, że mogłoby się to stać. Moja siostra nie przeszłaby na ciemną stronę nigdy i na pewno nie skrzywdziłaby mnie. Musiałam ją odnaleźć, musiałam. To był mój cel. Zrobię wszystko by zapobiegnąć wydarzeniom z wizji. Nawet jeśli groziłoby to odejściem z zakonu i opuszczeniem przyjaciół jestem gotowa na to poświęcenie. Ona jest dla mnie najważniejsza. Z moich rozmyślań wyrwali mnie tym razem przyjaciele. Dwójka nadpobudliwych nastolatków zaczęło obok mnie skakać. Składali mi życzenia i gadali coś o imprezie. Chciałam im powiedzieć, że nie mam ochoty ale nie potrafiłam. Byli dla mnie jak rodzina nie chciałam ich skrzywdzić. Kochałam ich i byłam z nimi w jakiś sposób zawiązana. Lecz więź między mną a Mia i Brunem była inna. Byłam z nimi związana mocno ale nie tak jak z siostrą. Z nią łączyło mnie coś więcej. Mój mistrz coś tam powiedział i odszedł. Nie słuchałam nikogo. Mia z Bru wciągnęli mnie do jednej z sal treningowej gdzie czekała już cała elita padawanów. Wszyscy byli mniej więcej w moim wieku. Było ich tam z piętnastu. Zaczęli świętować. Miałam wrażenie, że jestem w odległej galaktyce i że patrze na to z góry. Nic do mnie nie docierało. Mia to zauważyła i podeszła do mnie.
 - Hey, wszystko gra? - Zapytała mnie, odgarniają brązowy kosmyk z czoła.
 - Tak, jasne- Odpowiedziałam i spojrzałam w jej brązowe oczy.
 - Soka, znamy się prawie od zawsze i wiem kiedy coś cie trapi.
 - Nic mi nie jest a teraz chodźmy, bo nie chce przegapić własnej imprezy- Odpowiedziałam i z uśmiechem podeszłam do Bruna i paru innych padawanów. Ten dzień zapowiadał się na bardzo długi. Po godzinie sala wyglądała jak po wojnie a my postanowiliśmy przenieś imprezę po za mury świątyni. Udawałam szczęśliwą i wesołą ale tak naprawdę moje myśli krążyły wokół snu. Bru i Mia czuli, że coś się ze mną dzieje.
  Po kolejnych paru godzinach włóczenia się po Coursant, postanowiliśmy złamać zasadę postawioną nam przez mistrzów. Chcieliśmy udać się na poziom 1313. Według naszych mentorów nie byliśmy gotowi, żeby tam iść. Każdy z nas wyobrażał sobie ten poziom jako najgorsze miejsce na ziemi. Po tych paru godzinach z głowy na chwile wyleciała mi wizja a zastąpiła ją myśl, że to tylko głupi sen. Zaczęłam się świetnie bawić a pomysł z poziomem 1313 spodobał mi się. Zarzuciliśmy na głowy kaptury i zlecieliśmy do podziemi. Miejsce było straszliwie obrzydliwe, wszędzie włóczyły się jakieś mendy i łowcy nagród. Co chwile przechodziliśmy obok martwych ciał i pijaków. Był już wieczór i powinniśmy wracać na Coursant ale coś mnie wzywało do jednego z pobliskich barów. Cała elita była za powrotem ale ja ich jakoś zmusiłam do decyzji świętowania w pubie. Weszliśmy do zapuszczonej meliny i od razu naszym oczom ukazał się nie możliwy harmider. Pomieszczenie wyglądało gorzej niż pokój Mia która wszystko wywala do góry nogami. Ale jakoś o dziwo nam padawanom spodobała się ta miejscówka. Połączyliśmy pobliskie trzy stoliki i zamówiliśmy alkohol. Jakby widzieli nas nasi mistrzowie to by nas pozabijali. Było już po 20:00 co oznaczało że mamy przechlapane. Według nowych ustaleń padawani mogą przebywać na zewnątrz do 19:00. Po woli elita zaczęła dyskutować o powrocie a ja poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Obróciłam się ale nikogo nie widziałam. Moją uwagę przykuł liścik pozostawiony na barze. Wstałam i chciałam podejść go zobaczyć.
 - Gdzie idziesz?- Spytał Bru spotkał się z moją natychmiastową odpowiedzią.
 - Po drinka, chcesz?- W odpowiedzi pokręcił głową a ja podeszłam do barmana.
 - Poproszę coś mocnego- Powiedziałam i położyłam dwie kredytki na blacie.
 - Proszę i ktoś to zostawił dla ciebie- Powiedział i podał mi liścik leżący obok. A więc miałam racje- pomyślałam i otworzyłam liścik.
To już się stało.
A.

Nic z tego nie rozumiałam. Co się stało? Kim jest A? Kto to napisał? 
 - Kto to napisał?- Spytałam zdenerwowanym głosem.
 - Nie wiem.- Syknął barman.
 - Może to poprawi ci pamięć- Powiedziałam kładąc kredytki na blacie. Obślizły robal na mnie spojrzał i przygarnął pieniądze.
 - Nie znam go. Wysoki facet, na oko dwadzieścia lat. Miał na sobie kaptur więcej nie wiem.
Zawiodłam się że tylko tyle wiedziałam ale lepsze to niż nic. Zgniotłam karteczkę i włożyłam do kieszeni. Podeszłam do stoliku i zobaczyłam, że impreza się udała. Lu całowała się z Jensonen a reszta krzyczała ,,gorzko!''. Uśmiechnęłam się na widok przyjaciół i się do nich przysiadłam. Bawiliśmy się w najlepsze ale w głowie miałam mętlik. Co się już stało? Na to pytanie znałam odpowiedz ale nie dopuszczałam jej do siebie. Mogło to oznaczać cokolwiek. Powrót do świątyni nie należał do udanych. Zostaliśmy zaatakowani przez jakąś bandę łowców nagród. Było ich dwa razy tylu co nas. Udało nam się ich pokonać ale bez rannych się nie odbyło. Ja i Bru byliśmy w najgorszym stanie. Miałam rozciętą prawe przedramię a Bru rozwaloną głowę. Reszta wyszła z paroma otarciami. Przez całe zajście zapomniałam o kartce i wizji. Więc miało to i swoje plusy. Teraz była inna sprawa co powiemy mistrzom? Nie mieliśmy zbytnio żadnego pomysłu na kłamstwo. A liczenie na to, że nie zauważą było niezbyt możliwe. Ja i Bru wyglądaliśmy jak po wojnie reszta to by uszła a my? Mieliśmy jednak nadzieje, że tego nie zauważą. Weszliśmy do świątyni i szybko się rozeszliśmy. Szłam teraz tylko z Mia i Brunem do medyka. Chcieliśmy jak najszybciej to załatwić i być może udałoby nam się jakoś zakamuflować cały wypadek. No niestety na korytarzu którym szliśmy pojawił się mój mistrz i mistrz Bruna Obi-wan. Od razu zauważyli, że jesteśmy rani i do nas podeszli. Nasze miny były zapewne bezcenne. Mia od razu się wykręciła i odeszła jak najszybciej a my zostaliśmy z naszymi mistrzami. 
 - Czy możecie nam powiedzieć co się stało?- Spytał surowym głosem Obi-wan.
 - Nic mistrzu- Odpowiedziałam. Nie była to zbyt dobra odpowiedź- Powiedział Anakin.
 - Ahsoka masz rozciętą rękę a Bruno rozwaloną głową.
 - Mieliśmy mały wypadek- Powiedzieliśmy równocześnie.
 - A możemy wiedzieć jaki?- Spytał Kenobi a my spuściliśmy głowy w dół. Nie odzywaliśmy się.
 - Ahsoka co się stało?- Spytał mnie rycerzyk a ja coś wymyśliłam. Było to chyba gorsze od powiedzenia prawdy.
 - Mieliśmy małą sprzeczkę- Odpowiedziałam.
 - Pobiliście się?!- Spytał z niedowierzanie Anakin. Przesłałam wiadomość telepatycznie do Bruna, żeby trzymał się mojego planu.
 - No tak...- Odpowiedział Bru.
 - A możemy poznać powód?- Spytał Obi-wan patrząc surowo na swojego ucznia a na mnie patrzył tak Anakin. Zapadła cisza.










--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moi drodzy!
Kolejny rozdział już za nami. A ja nadal nie wybrałam imienia dla siostry. Wasze propozycje bardzo mi się podobały i nadal rozważamy parę z nich.
Nie wiem czy przypadkiem tam czasów nie pomieszałam ale... niech już będzie.
Dziś walentynki a więc życzę wam dużo miłości i prezentów od ukochanych.
Ja nie mam swojej walentynki a wy macie?
Dedyk dla Paulina 1710
NMBZW!!

sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 1

 Siedziałam myśląc o tym co mi się śniło. Nie zwracałam w ogóle na mojego mistrza, który coś mówił do mnie. Byłam za bardzo wstrząśnięta tym co przed chwilą miało miejsce. Ten sen, ten koszmar nie mógł być prawdziwy. Po prostu nie mógł, nie chciałam żeby okazało się to prawdą. To nie mogło się zdarzyć, nie miało prawa. Nie potrafiłabym sobie nawet wyobrazić tego, że moja siostra stała by się sithem. Ona jest dobra wiem to. 
 - Ahsoko- To słowo wyrwało mnie z myśli. Teraz przypomniałam sobie, że był tu jeszcze Anakin. Tak Anakin Skywalker, wybraniec. Byłam padawanką wybrańca, ale nie uważałam się za lepszą z tego powodu. Tak po prostu było. Mistrz Yoda stwierdził, że nauczę go odpowiedzialności. Na początku nie był do mnie przekonany, nie chciał mnie jako swojego ucznia. Twierdził, że jestem lekkomyślna, nieodpowiedzialna. Teraz nadal tak uważa ale zaczął traktować mnie jak siostrę. 
 Spojrzałam na niego i wyczytałam z jego twarzy zmartwienie. Nie wiedział co się ze mną dzieje, ja sama do końca tego nie wiedziałam. Nic nie mówiłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Cześć mistrzu, przepraszam. Śniła mi się moja siostra jako sith. Już widziałam jego reakcje i słowa; Czemu nic nie wiedziałem, że masz siostrę?! Nie mogłam mu powiedzieć, po prostu nie mogłam. Okłamywałam samą siebie, kiedy myślałam, że to tylko głupi sen i nic nie znaczy. Pamiętałam słowa Yody, że przyszłość jest stale w ruchu. To oznaczało, że mogę zapobiegnąć temu co się miało zdarzyć. Chciałam jak najszybciej się z nią spotkać ale było to problematyczne. Ostatni raz widzieliśmy się pół roku temu i to przelotnie. Nie wiem gdzie teraz jest ani co teraz robi. 
 Jest jeszcze jedna ważna rzecz o której nikt nie wie. Ja i ona jesteśmy siostrami bliźniaczymi. Co oznacza, że wyglądamy jak dwie krople wody. Mamy te same błękitne oczy, te same małe zaokrąglone noski, te same głowonogi, takie same znaki na twarzy, ten sam kolor skóry. Nic nas nie różni oprócz tego, że ja noszę warkoczyk padawana. Sama też miała taką możliwość ale odmówiła. Stwierdziła, że bycie jedi nie jest jej pisane. Byłyśmy niby takie same ale inne. Obie byłyśmy narwane i odważne, ale ona posiadała również rozsądek, którego mi brakowało. Była ode mnie mądrzejsza ale ja przewyższałam ją sprytem. Byłyśmy zgranym zespołem. Zawsze razem, zawsze nierozłączne... Kiedyś było to nasze powiedzenie. Dopełniałyśmy swoje niedoskonałości. Jednak ona podjęła inną decyzje ode mnie. Ale nawet to nas nie rozdzieliło. Do teraz zastanawiam się czy zrobiłam dobrze, co by było gdyby...
 - Ahsoko, dobrze się czujesz?- Przerwał moje rozmyślania, spoglądając w moje oczy. Wiedziałam, że wyczytał w nich ból i tęsknotę.
 Tęskniłam za siostrą zawsze. W świątyni miałam przyjaciół których traktowałam jako rodzinę ale to nie było to samo. Z nią zawsze byłam w jakiś sposób połączona. Więź między nami była silna, za pewne dlatego, że jesteśmy siostrami. Potrafiłam jednak opanować swoje uczucia i o niej nie myśleć. Wiedziałam, że jest cała i zdrowa. Czułam to, gdyby się jej coś stało na pewno wiedziałabym o tym. Niestety coś mi nie dawało spokoju a mianowicie ten sen...
 - Ahsoko, mówiłem do ciebie- Powiedział Skywalker, kładąc mi rękę na ramieniu. Otrząsnęłam się i szybko odpowiedziałam.
 - Tak, wszystko dobrze- Mój głos zadrżał i on to wyczuł. Wiedział, że coś mi się stało, że czegoś mu nie powiedziałam. Spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.
 - Nic mi nie jest- Dodałam i wstałam. Anakin podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. Odwróciłam wzrok, nie chciałam na niego patrzeć.
 - Ahsoko, przecież ja widzę i czuję- Powiedział i położył mi swoją dłoń na lewym ramieniu. Odtrąciłam ją, nie chciałam z nikim o tym rozmawiać.
 - Nic mi nie jest- Powiedziałam a po chwili dodałam- Co ty tu w ogóle robisz?- Miałam nadzieję, że uda mi się zmienić temat.
 - Przyszedłem złożyć ci życzenia- Odpowiedział a moja mina mówiła sama za siebie. Nie wiedziałam o czym on mówi. Jakie życzenia? Nie było dzisiaj żadnego święta. Spojrzałam na niego z zdziwionym wyrazem twarzy. Oczekiwałam jakiś wyjaśnień.
 - Zapomniałaś?- Spytał mnie z niedowierzaniem.
 - Niby o czym?
 - Jak mogłaś zapomnieć o swoich własnych urodzinach- Poczułam się jakby ktoś wylał na mnie wiadro lodowatej wody. Dziś moje szesnaste urodziny. Jak mogłam zapomnieć o takim ważnym dniu. Lecz coś mnie zmartwiło, ten sen w takim razie musiał coś oznaczać. Na pewno nie śniłby mi się dzisiaj, gdyby był nie ważny. 
 - Ej, wszystko dobrze?- Spytał zmartwionym głosem Anakin, tym samym wyrywając mnie z myśli.
 - Tak, oczywiście- Odpowiedziałam a moją twarz przyozdobił sztuczny uśmieszek.
 - Ahsoko, jeśli się coś stało możesz mi powiedzieć. Pomogę ci, jesteś dla mnie bardzo ważna. Masz przyjaciół...- Zaczął mówić do mnie tak jak do spłoszonego kota. Najchętniej bym uciekła jak najdalej na cały dzień. Nie miałam ochoty obchodzić urodzin z moimi przyjaciółmi. Była tylko jedna osoba z którą chciałam w tym momencie porozmawiać.
 - Wiem, ale nic mi nie jest- Przerwałam mu wypowiedź. Spojrzał mi w oczy a ja wiedziałam, że mi nie uwierzył. Czekał na wytłumaczenie ale go nie dostał. Nie chciałam mu nic tłumaczyć, nie chciałam go martwić.
 - Nic mi nie jest. Możemy zmienić temat?
 - Nie- Odpowiedział i chwycił mnie za rękę- Wiem, że coś się stało, coś ci się przyśniło. Zgadza się?
 - Nie ważne- Odparłam, próbując wyrwać swoją dłoń z jego uścisku. Na próżno trzymał mnie za mocno. 
 - To jest bardzo ważne. Sny mogą być wizjami... -Nie skończył swojej wypowiedzi ponieważ mu przerwałam.
 - Skoro tak, to niedługo umrę!- Powiedziałam i oderwałam się od niego. Obróciłam się do niego plecami i zaczęłam się zastanawiać co ja właściwie powiedziałam. Anakin był lekko w szoku. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
 - Jak to umrzesz?- Wydusił po paru dłuższych minutach.
 - Ehhh...- Ciężko westchnęłam, postanowiłam go okłamać- Śniła się mi moja śmierć, zadowolony?- Nie dane jednak było mu odpowiedzieć, bo po chwili dodałam- I tak nie zginę, bo ten sen nie trzymał się kupy. Był to zwykły, beznadziejny koszmar.
 - Jesteś pewna że ci nic nie grozi...
 - Wiesz nie sądzę, że armia trupów ożyje- Tak to był mój plan. Okłamać go że śniła mi się armia zombiaków, która mnie zabija. Anakin na te słowa odetchnął ciężko i się uśmiechnął. Ulżyło mu, nie podejrzewał, że to może być kłamstwo. 
 - Ubieraj się, bo się spóźnisz- Odparł.
 - Na co się spóźnię?- Zapytałam a przez głowę przeszła mi tylko jedna myśl; Błagam nie mów, że na imprezę... Moja nadzieja legła w gruzach...
 - Jak to na co? Na swoją imprezę, twoi przyjaciele cie porywają na cały dzień- Odpowiedział uśmiechnięty, ja jednak nie zareagowałam tak jak to przewidział. Nie tryskałam radością... Nie miałam ochoty się bawić po tym co zobaczyłam. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jakieś ciuchy. Potem udałam się do łazienki. Mistrz zauważył, że coś jest nie tak. Chciał się o to zapytać ale odpuścił sobie. Wiedział, że i tak mu nie odpowiem.







---
Witajcie kochani!
Zacznijmy od najważniejszych rzeczy. Po pierwsze narracja na razie jest 1-os ale tak nie będzie cały czas i nie tylko Ahsoka będzie to opowiadać. Dziękuje za uwagi Pysiowatej pod tamtych postem i postaram się bardziej zaważać na pisownie. Mam wrażenie że w tamtym poście było za mało przecinków a w tym to dawałam je wszędzie... Z przecinkami zawsze miałam problem i przepraszam. Rozdział według mnie nie jest krótki ani długi. Błędów w pisowni nie zauważyłam ale jeśli są to bardzo przepraszam. 
No to teraz sprawa siostry. Jej imie to chyba jakaś tajemnica bo nie użyłam go jeszcze ani razy... Chodzi o to że na razie nie mam bladego pojęcia jak się będzie nazywać. Jeśli macie jakieś fajne sugestie to piszcie je w komentarzach. Ahsoka ma siostrę bliźniaczkę.
Myślę, że nie mam co tu więcej napisać. Dziękuje, że to przeczytaliście. Zapraszam do komentowania i pisania co sądzicie.
Dedyk dla wszystkich czytelników.
NMBZW

piątek, 12 lutego 2016

Prolog

Czuje tylko ból i ciemność, nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Klęczę na ziemi zalana łzami a nade mną stoi osoba za którą wskoczyłabym w ogień. Moja siostra, moja siostra stoi z czerwonym mieczem rozświetlającym wszystko dookoła. Nie chciałam się bronić, nie chciałam stawać z nią do walki. Podniosłam głowę a z moich oczu polały się łzy. Spojrzałam w jej złote oczy wyrażające jedynie nienawiść. Czemu? Dlaczego? Tylko te słowa nasuwały mi się do głowy. Dlaczego to zrobiła? Dlaczego przeszła na ciemną stronę? Nigdy bym jej o to nie podejrzewała. A teraz stoi nade mną i za chwilę zada ostateczny cios. Za prawdę nie była nigdy jedi tak jak ja ale była dobra. Nie chciała niczyjej śmierci. Kocham ją i wiem że ona też mnie kocha. I choć, że pochłonęła ją nienawiść to wiem, że tkwi w niej odrobina dobra. Czekałam na śmierć z ręki osoby którą kocham, osoby dla której zrobiłabym wszystko. Nikt nie wiedział, że mam siostrę. Ona chciała żeby była to tajemnica, dlatego zarówno moi przyjaciele jak i mój mistrz nic nie wiedzieli. A teraz zniknę na zawszę, zadam im ogromny ból. Nie wiem nawet jak to się stało, jakim cudem jestem tu. Z siostrą nie widziałam się dłuższy już czas. Zapewne wtedy skusiła się na urok ciemnej strony. Nie mogę uwierzyć że mnie zdradziła, że nie dotrzymała obietnicy że nigdy się nie skrzywdzimy. Zawsze byłyśmy razem nawet wtedy kiedy trafiłam do zakonu. Nawet wtedy byłam blisko z siostrą. Zawsze razem, zawsze nierozłączne... Spojrzałam ostatni raz w jej zimne oczy które kiedyś tętniły życiem. Z oczu polały mi się ostatnie łzy, a ona się zaśmiała i wbiła mi ostrze prosto w serce.
Krzyknęłam, i zerwałam się z łóżka z łzami w oczach. Byłam w pokoju, w świątyni. Cała drżałam z przerażenia. Ktoś mnie przytulił, jakieś silne umięśnione ramiona przytuliły mnie do siebie. Nie wiedziałam kto to, nie miałam czasu się zastanawiać. Przytuliłam się do niego a z oczu cały czas lały mi się łzy. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Dopiero po paru minutach dotarło do mnie że to tylko zły sen. Ale czy na pewno to był sen? A może była to wizja przyszłości? Może to się ma stać już niedługo? Nie, to nie miało prawa się stać. Kiedy otrząsnęłam się z szoku i przerażenia zaczęłam się zastanawiać kto mnie trzyma? Kto był w moim pokoju jak spałam? Oderwałam się od osoby i wtedy dopiero zrozumiałam, że to mój mistrz. Jego wyraz twarzy mówił, że wszystko będzie dobrze i że się ułoży. Wytarłam szybko oczy z których ciekły strumienie łez. Nie chciałam o tym z nikim rozmawiać. Nie byłam gotowa i może to był mój błąd? Może powinnam wszystko mu powiedzieć? Pomógłby mi, jest moim mistrzem. Ale jakby zareagował jakby się dowiedział, że go okłamywałam. 
Nie nikomu o tym nie powiem. Rada uznałaby ją za zagrożenie i nie wiadomo jakby się potoczyły dalej jej losy.